czwartek, 2 czerwca 2016

Tydzień 24.

Czytając swój poprzedni post dochodzę do wniosku, że wiele się zmieniło. Może wcale nie radzę sobie lepiej z tą sytuacją, ale potrafię już trzeźwo o tym myśleć. Nikt kto nie był w takiej sytuacji, nie jest w stanie tego zrozumieć. Dla niektórych sam koniec związku to ogromne przeżycie, a co jeśli do tego dochodzi fakt, że jesteś w ciąży i osoba, której bezgranicznie ufałaś zostawia Cię z tym wszystkim samą?





Od czasu ostatniego wpisu było sporo nerwów, płaczu i radości. Nadal nie wiem kto jest sprawcą kopniaków, na każdej wizycie układa się tak, by przetrzymać matkę w tej niewiedzy. 
Strach nie mija, im bliżej do porodu im mniej czasu, tym jest mi ciężej. Nie chodzi tu o samopoczucie fizyczne, chociaż to też się zmieniło, ale o psychiczne. Nie da się zapomnieć, nie da się wymazać z pamięci kogoś kogo darzyło się szczególnym uczuciem, nawet jeśli sprawił Ci on tyle bólu. Nie da się nie myśleć 'co by było gdyby...' i nie wyobrażać sobie jak by wyglądało nasze życie gdyby był teraz przy mnie, to wszystko nie jest takie proste. Nie wiem co robić i jak to wszystko się potoczy. Potrzebowałam go, ale nie mogę się na to zamykać, bo jest ktoś kto jeszcze bardziej potrzebuje mnie - moje dziecko. 
Muszę być silna, dla niej/dla niego, o ile łatwo jest to napisać, o tyle gorzej jest wcielić to w życie. Dam radę, bez niego czy z nim, pokażę im, że sobie poradzę i będę szczęśliwa, kiedyś na pewno.